W marcu 2017 nakładem wydawnictwa Poltext została wydana książka autorstwa Tomasza Stopki, pt: „Content Marketing. Dotrzyj, zainteresuj, zatrzymaj – sztuka pozyskiwania klientów za pomocą treści”
Książka została przysłana mi przez wydawnictwo Poltext z propozycją recenzji, jednak nie ma to najmniejszego wpływu na to jak ją oceniam.
Autora znam od wielu lat, obserwowałem jak rozwijała się jego kariera, gdzie przechodził kolejne stopnie „wtajemniczenia” na kolejnych stanowiskach. Z pewnością w tym czasie zdobył różne doświadczenie, pracując czy to w Onecie, w krakowskiej agencji interaktywnej, czy jako manager produktu w Whitepress, a obecnie w SENUTO. Dlatego też z ciekawością zasiadłem do lektury, aby przekonać się, co zamieścił w swojej książce.
Książka składa się z sześciu rozdziałów. Pierwsze trzy rozdziały to swego rodzaju wprowadzenie, po części do tematyki, po części do historii Tomka. Możemy zobaczyć na wielu przykładach, jak budował treści, publikował, zbierał ruch, a czasem jak pewne rzeczy mu się nie udawały.
Zasadnicza część książki to rozdział czwarty, który zajmuje prawie połowę objętości. W tym rozdziale Tomek dzieli się swoim warsztatem pracy. Dowiemy się jak przygotować treść do działań content marketingowych, jakie wykorzystać narzędzia, kiedy publikować, jak pozyskać pierwsze linki i starać się rozpowszechnić stworzoną treść. Opisał też przykład jak Whitepress.pl zdobył pierwsze miejsce na słowo „pozycjonowanie”. Podzielił się historią w jaki sposób wybrali odpowiedni artykuł, rozbudowali treści, zbudowali linkowanie wewnętrzne i zewnętrze. To hasło, „święty Graal” pozycjonerów, jest już od ponad dwóch lat zajęte nie przez firmę, która by się zajmowała pozycjonowaniem.
Piąty i szósty rozdział traktuję jako swego rodzaju zakończenie. W piątym opisano w nim jak monitorować efekty kampanii content marketingowej i rozliczać się za jej efekty, natomiast szósty rozdział, odważnie zawierający w nazwie hasło „depozycjonowanie”, to bardzo śliski grunt, po którym mam nadzieję, nikt nigdy nie będzie się poruszał.
Choć sam autor zapowiedział, że książka omawia podstawowe tematy, to jednak czytelnik z podstawową wiedzą o marketingu internetowym mógłby czuć się zagubiony. Tomek, używa wielu pojęć, które dla takiego czytelnika wymagają wprowadzenia lub należytego zdefiniowana. Niestety są one od razu używane w kontekście. W odnalezieniu się pomaga trochę słowniczek zamieszczony na końcu, jednak nie dotyczy to wszystkich wykorzystanych w książce branżowych terminów.
W książce jest też wiele rzeczy z którymi nie mogę zgodzić się. Nie dlatego, że Tomek nie ma racji lub popełnił błąd. Ja po prostu zrobiłbym pewne czynności zupełnie inaczej. Nie znaczny to jednak, że propozycje Tomka nie zadziałają, bo w jego przypadku, akurat te przedstawione jako przykłady, zadziałały.
W książce co jakiś czas pojawia się wątek Whitepress oraz SENUTO. Można odnieść wrażenie, że bez tych dwóch narzędzi nie da się zrobić dobrego content marketingu, z czym również się nie zgodzę. Oczywiście są pomocne, ale bez nich też można podjąć się tych działań.
Podoba mi się, że autor zachowuje do siebie spory dystans, w kilku miejscach podkreślając, że nie jest specjalistą od wybranego obszaru, a jedynie zaznacza, że coś takiego istnieje i warto się tym zainteresować. Na samym końcu również ma świadomość, że nie wyczerpał zagadnienia content marketingu, bowiem publikacja ma swoje określone ramy, których się trzyma.
Książka jest lekka w odbiorze, można ją przeczytać w jeden wieczór i uśmiechnąć raz czy dwa, gdy natrafimy na definicję „Influencera”.
Publikacja ma 152 strony, jest wydana w miękkiej oprawie i można ją nabyć w cenie 29,67zł na stronie wydawnictwa Poltext.
Ocena 4,3/5
Czuję się przekonana 😀
Zamówiona! 🙂
Muszę ją mieć.